środa, 27 kwietnia 2011

Jean Baudrillard - SPISEK SZTUKI

Baudrillard był francuskim kulturoznawcą, fascynował się Warholem i umarł dwa lata temu. Tyle z faktów. W książce znajduje się artykuł, w którym oskarża sztukę o spisek. Na przeszło bodajże stu stronach jest opisane coś, co można opowiedzieć w dziesięć minut. Fajne jest to, że nie pisze wprost. Mówiąc o sztuce przyrównuje ją do pornografii, która jest karykaturą samej siebie. W książce znajdują się również wywiady, w których dziennikarze-laicy sami nie wiedzą o co mu chodzi, a przynajmniej tak wynika z ich pytań. Książka króciutka, tekst w niej niejasny, więc recenzja również.

sobota, 23 kwietnia 2011

David Hockney - WIEDZA TAJEMNA


Genialna książka, dedykuję ją wszystkim tym, którzy buntują się i burzą przeciw używaniu rzutników na akademiach oraz tym, którzy twierdzą, że malarstwo kończy się na impresjonizmie. Również tym, którzy nie wiedzą lub nie rozumieją czym jest awangarda i skąd to się wzięło.
Już van Eyck korzystał z camery lucidy (technika jej działania na obrazku). Później korzystano z camery obscury, a dzisiaj malarze uprawiający klasyczne malarstwo powinni korzystać z elektrycznego rzutnika no, chyba że bycie klasykiem ich nie interesuje? Z rzutowania zrezygnowano wraz z wynalazkiem papieru światłoczułego, który potrafił uchwycić rzutowany obraz bez ręki artysty. Wreszcie malarstwo wyzwoliło się od fotografii, nie było już mimesis. Artyści wreszcie zaczęli malować.
To tylko jeden z wątków pracy naukowej Hockney'a, która moim zdaniem jest lekturą obowiązkową każdego malarza. Opisuje on również wiele innych tematów optyki, historii i krytyki sztuki, dlatego warto zajrzeć do tej książki.
Na koniec taka mała dygresja dotycząca Hockney'a, którego obraz można kupić w postaci multimedialnej na swojego iPhona, więcej na filmie:





niedziela, 17 kwietnia 2011

John Berger - SPOTKANIA

Ehh... Nie przepadam za tego typu książkami, jes to zbiór esejów, więc w zasadzie nie powinnam go krytykować, gdyż jest to forma literacka prezentująca subiektywny punkt widzenia autora - a jak wiadomo, każdy ma prawo do swojego zdania.
Nie zmienia to kilku faktów, że ich fragmenty przypawiają mnie momentami o ironiczny uśmiech:
"(...)  film wciąga nas w widzialny świat - ten sam, w który zostajemy wrzuceni podczas narodzin i w którym żyjemy. Malarstwo tego nie czyni (malarstwo analizuje to, co widzialne). Nie czyni tego również fotografia, fotografie bowiem dotyczą przeszłości. Tylko filmy wciągają w otaczającą nas wszystkich widzialną teraźniejszość." 
Berger zaczął publikować w 58r. Żył w czasach, w których tworzyli Duchamp, Franz Marc, Salvador Dali i Picasso, a wystawia teorie, że "malarstwo analizuje  to, co widzialne"?
Kolejny cytat:
"Kiedy odgłos kroków cichł, starałem się jak najdłuzej nie unosić głowy, aby te ostatnie słowa pozostały między poduszką a moim uchem niczym ryba uwięziona w skalnej niszy podczas odpływu."
Hę? To chyba jakaś próba pisania poezji albo tłumacz (Marcin Szuster) się nie postarał.
Następna perełka z tego samego rozdziału co wyżej:
"Kładąc się spać - w czym na pewno nie różniłem się od milionów innych dzieci (...)"
Have mercy!
Żeby nie było, że jestem ciągle krytyczna, przepisuję jeden cytat, który mnie zauroczył:
"Sądzę, że Paryż to dwudziestokilkuletni mężczyzna, który kocha się w starszej kobiecie. Jest nieco rozpuszczony przez matkę  nie tyle uczuciowo, ile materialnie: dobre jedzenie, eleganckie buty, woda po goleniu, książki oprawne w skórę, szykowna papeteria. O wszystkim dyskutuje, jest przystojny, - by może odpowiednie byłoby tu słowo >>czarujący<< i cechje go szczególna odwaga: życie jst rolą, którą odgrywa na scenie, a on chce być wzorem o naśladowania bez względu na cenę."
Jeżeli jeszcze kiedyś będę miała przyjemność być w - oblanym patosem i nazywanym kiczowatym - Paryżu, na pewno coś takiego napiszę na widokówce i wyślę do bliskiej osoby.

A póki co, idę oglądać telewizję - w czym na pewno nie różnię się od miliona innych dzieci!

środa, 13 kwietnia 2011

RAJKOWSKA - Przewodnik Krytyki Politycznej

Palma Rajkowskiej w Warszawie
Krytyki Politycznej chyba nikomu nie trzeba przestawiać. Wydałała ona serię PRZEWODNIKÓW, których bohaterami są m.in. Rajkowska, Sasnal, czy też Zizek - guru owej instytucji.
Poza ciekawostkami typu: umiejętność osiągnania przez Joannę orgazmu  w dowolnym miejscu i sytuacji uruchamiając jedynie mięśnie ud, jak i zwierzeń z wyprawy do Izraela, przewodnik ilustruje i opisuje wszystkie dokonane i niedokonane projekty Rajkowskiej - co, jak myślę, jest poważnym argumentem aby do książki zajrzeć.
Jeżeli ktoś nie zamierza czytać tej książki, za lekturę obowiązkową uznaję wywiad na Obiegu: http://www.obieg.pl/rozmowy/16885.

Kolejny raz chciałabym się skupić na jednym fragmencie, który mną wstrząsnął i oburzył. Cytat:
"Często ludzie na targu, słysząc język polski, milkli. Patrzyłam na niechętne, wręcz pełne nienawiści twarze. Myślałam sobie, że wcale im się nie dziwię, że gdybym była polską Żydówką, to nie wróciłabym za nic do Polski. Miałam wiele sympatii dla ich otwarcie okazywanej wrogości. Ta wrogośc była wschodnioeuropejska, byla czymś, co znam, była twardym, zadłużonym wyrzutem."
Rajkowska, określana jako artystka-feministka, która stawiając minaret w Poznaniu walczy o prawa mniejszości muzłumańskiej w Polsce i buntuje się przeciw męskim władzom biorącym głos w debacie decydującej o aborcji wystawia takie tezy? My, młodzieży polska, która nie przyłożyła ręki do Holokaustu mamy za niego przepraszać? Ma nas nie dziwić nienawiść i rasizm Żydów? Mam wziąć winę śmierci ofiar drugiej wojny na swoje barki tylko dlatego, że urodziłam się w Polsce?
Zadaniem młodego pokolenia, niezależnie od narodowości, jest edukacja. Trzba nauczać młodzież i dzieci, opowiadać im o tym, że masowo zabijano Żydów (i nie tylko - np. akcja T4). Pamiętanie o tych tragediach da nam pewność, że się one nie powtórzą, jeżeli zaniedbamy tę pamięć, a dzieci i młodzież nie będą edukowane, pojawi się ryzyko powtórki. Nie zmienia to faktu, że my, jak i następne pokolenia nie mamy niczego wspólnego z Holokaustem w sensie, że to nie jest nasza wina i nie mamy kogo za to przepraszać, że jesteśmy Polakami. Ja do tej tragedii ręki nie przyłożyłam i nie podoba mi się, kiedy artyści polscy cały czas przepraszają Żydów. Powinniśmy współczuć, pamiętać i edukować, ale nie mamy za co przepraszać, bo nawet nie żyliśmy w tych czasach.
Sasnal bierze udział w projekcie Yael Bartana
Warto też tutaj wspomnieć o Yael Bartanie, która będzie nas reprezentować na najbliższych biennalach weneckich. Jej fantastyczny projekt, w którym Żydzi wracają do Polski, bardzo mnie zaskoczył, ponieważ po tych wszystkich przeprosinach polskich artystów spodziewałam się wypowiedzi Żydówki-artystki obarczającej współczesnych Polaków. Ku mojemu zaskoczeniu prezentuje utopijną wizję wybaczenia Żydów i powrotu na Ziemie Polskie. Czy w rzeczywistości też możemy się pogodzić, przestać się winić i przepraszać?

niedziela, 3 kwietnia 2011

Daniel-Henry Kahnweiler - MOJE GALERIE I MOI MALARZE

Picasso - Portret Kahnweilera
Cudowna książka! Zapis radiowych wywiadów z marszandem takich artystów jak Picasso, Braque, Gris, czy Leger. Cudowne opowieści o początkach Picassa, jeszcze nikomu nieznanego malarza, żyjącego bardzo skromnie w paryskiej kamienicy.
O tym, kto i dlaczego wystawiał lub nie wystawiał się na Salonach, ile kiedyś zarabiali malarze i dlaczego im to wystarczyło, co wtedy myślano o 'dada' i o początkach pierwszej wojny światowej z perspektywy sztuki.
Książka ma formę wywiadów, ale nie takich dzisiejszych, czyli nie krótkie pytania i trochę dłuższe odpowiedzi. Kahnweiler opowiada, wciągając nas w paryski świat sztuki przed-w trakcie-po-wojennej.
Moja ulubiona historia jest o tym, jak musząc uciekać w czasie wojny z Francji do Włoch, pozostawił przeszło 800 prac wymienionych wcześniej kubistów w swojej galerii z nadzieją, że kiedyś po nie wróci. Po prostu zamknął galerię i wyjechał. Miał później okazję sprzedać ich archiwa amerykańskiemu kolekcjonerowi, czego (niestety) nie zrobił. Żołnierze rozgrabili kolekcję. Wszystkie obrazy zostały sprzedane za bezcen na licytacji. Gdyby wcześniej je zabezpieczył - byłby po powrocie do Francji miliarderem, a gdyby sprzedał je wtedy swojemu koledze z Ameryki...
Na koniec cytat:
"(...) - Kiedy przyszedł do pana Picasso?
 - Opowiem panu, jak to było. Pewnego dnia siedziałem w moim małym sklepiku, wszedł młodzieniec, w którego wyglądzie było coś niezwykłego. Miał kruczoczarne włosy." Był mały, krępy, źle ubrany, buty jego pokryte kurzem były w bardzo złym stanie, ale miał oczy, które wydały mi się wspaniałe. Ten młody człowiek nic nie mówiąc zaczął oglądać obrazy i obszedł dokoła sklepik mając nie więcej jak szesnaście metrów powierzchni, po czym wyszedł. Powrócił nazajutrz, ale tym razem przyjechał dorożką w towarzystwie pewnego pana (...)"
...co było dalej? Zapraszam do lektury.

wtorek, 22 marca 2011

Hans Belting - ANTROPOLOGIA OBRAZU

Nudy! Okropieństwo! Jeżeli jeszcze raz przeczytam słowo "kolektyw" albo "dyskurs"... ale to akurat może być wina tłumacza (Mariusz Bryl).
Masaccio - freski w kaplicy Brancaccich
Hans Belting, znany i szanowany niemiecki historyk sztuki, zakochany w swoich własnych teoriach, przy których wygłaszaniu zostawia pozorne miejsce do dyskusji na temat ich prawdziwości, sam nie przerobił podstaw w dziedzinie współczesnej historii sztuki. Skupia się na tematach, który każdy z nas wałkował w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum wiele razy - czyli o Egipcie, sztuce starożytnej, trochę liznął średniowiecze. Myli się dokładając błędną ideologię do faktu, iż na freskach Masaccia światłocień jest analogiczny do rzeczywistego oświetlenia z okna kaplicy. Wystarczy kilka lektur o optyce, aby zrozumieć tą analogię.
Jednak główną myślą Beltinga, a z tą się akurat zgadzam, jest rozróżnienie obrazu zewnętrznego od obrazu wewnętrznego (ang. picture od image). Obraz wewnętrzny powstaje w głowie, umyśle, duszy. Potem artysta szuka odpowiednich środków aby go przedstawić jako obraz zewnętrzny. Czyli obraz, namalowany, powieszony, nie jest gotowym obrazem, jest jedynie próbą komunikacji artysty z odbiorcą, jest próbą przekazania jaki obraz pojawił mu się w głowie.

poniedziałek, 21 marca 2011

Artus Żmijewski - DRŻĄCE CIAŁA

Podręcznik podstawowy dla wszystkich, którzy chcą zacząć interesować się sztuką współczesną, a nie wiedzą od czego zacząć. Żmijewski przeprowadza wywiady z kolegami ze studiów i innymi artystami. Uwielbiam czytać jego wywiady, ich wypowiedzi dopełniają stworzonych dzieł i rozbierają pytanego. 
Bardzo ważny jest wstęp do tej książki, w którym Żmijewski poleca porzucić fantazmaty nałożone na artystę, nie kojarzyć go z człowiekiem "z własną wizją", odciętego od realnego i logicznego świata, mającego beret na głowie i pędzel w ręku. Żmijewski stawia sztukę na równi z polityką i nauką. Sztuka jest takim samym argumentem w dyskursie jak fakt naukowy lub pogląd polityczny. Zawsze wygrywa silniejszy argument. Artysta ma siłę, czego dowodem jest cenzura stosowana wobec nich. Czyżby ktoś się jej bał? Sztuka rozwija światopogląd, zachęca do dyskusji, walczy i angażuje się. 
Z ciekawostek dodam, że jeden z naszych 
profesorów również udzielił Żmiejwskiemu wywiadu.